poniedziałek, 17 maja 2010

Inglot 55








Lakier znaleziony w trakcie poszukiwania idealnego cielistego koloru do manikiuru tzw. Mannequin hands.Inglot 55 to delikatny,złotawy beżowy z odrobiną perły(bardzo delikatnej,typowej dla Inglotowskich prawie kremowych lakierów).Prawie zupełnie kryjący po 2 warstwach(tylu użyłam),podejrzewam że po 3 daje całkowite krycie.Po dodaniu top coata China Glaze Matte Magic idelanie zlewa się z moją skórą(zarówno lakier,jak i skóra jest w rzeczywistości nieco bardziej złotawa,średnio-jasna,Efekt najlepiej oddaje zdjęcie nr 1).Konsystencja ok,pędzelek średni jak to u Inglota.













8 komentarzy:

  1. Mannequin hands jak się patrzy :) Kiedyś na jakimś blogu widziałam zmatowione Van d'Go Essie - wyglądało dosłownie jak ręce lalki. Ja się chyba jednak nie przekonam do takiego look'u ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Moim ulubionym lookiem też nie jest(kocham jednak nasycone kolory),ale strasznie się uparłam n cielisty lakier i będę z radością nosić czasem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ja nie lubię w Inglocie tego że większość lakierów ma albo perłowe albo brokatowe wykończenie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Też tego nie lubię.Obiacałam sobie,że Inglota więcej nie kupię(w porównaniu do OPI czy tym bardziej China Glaze cena bardzo porównywalna a jakość i efekt zdecydowanie słabszy)ale że znalazłam tego cielaka w kolorze mojej skóry to się złamałam.Zobaczymy jak Saoman Sand się sprawdzi.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja dzisiaj będę próbować ze zmatowionym Tickle My France-y. Ciekawe, jak bardzo skórzasty efekt uzyskam :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Super wygląda zmatowiony :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Lilly, jestem bardzo ciekawa efektu zmatowionego Tickle. Zapodasz fotkę? :) Na mnie on za ciemny jest, żeby udawać manekina...

    OdpowiedzUsuń
  8. Aha, zapomniałam dopisać, że mam tego inglota gdzieś w czeluściach mojej magicznej szufladki z lakierami. Chyba go odkopię i spróbuję zmatowić, w wersji błyszczącej denerwuje mnie ta lekka perła...

    OdpowiedzUsuń