piątek, 11 grudnia 2009

Orly Charged Up

Orly Charged Up to odcień fioletu z nutką niebieskości w tle. Nie zawiera drobinek, daje jednolite i kremowe wykończenie.
Niezbyt jestem zadowolona z pędzelka, jest długi, dość wąski i mało sztywny, trudno nim operować po płytce (nie umywa się do pędzelka O.P.I).
Jedna warstwa słabo kryje i daje efekt smug i prześwitów. Konieczne są co najmniej 2 warstwy, myślę że najlepszy efekt dadzą jednak 3 warstwy.


światło dzienne


z fleszem

8 komentarzy:

  1. Aguś, a jak byś porównała odcień na zdjęciach do rzeczywistego? Czy kolor skłania sie bardziej ku fioletowi czy niebieskości?

    OdpowiedzUsuń
  2. Aggie :* wymieniłam ostatnie zdjęcie na poprawione nieco w PS. Teraz chyba wszystkie są w miarę takie same. To zdecydowanie fiolet tylko bez purpury a z kropelką niebieskiego.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ostatnie zdjęcie fajne!
    Widzę, że zaczynają się nam fazy na rózne odcienie niebieskiego...

    OdpowiedzUsuń
  4. :D ano. Ten tu to fiolet ale jak ostatnio przeglądałam w necie kolekcje Misy to patrzyłam tylko na niebieskie wariacje

    OdpowiedzUsuń
  5. dwie warstwy wyglądają przyzwoicie:)
    ladny odcien fioletu, ale chyba ostatnie zdjęcie oddaje najbardziej kolor:)

    OdpowiedzUsuń
  6. są niewielkie prześwity :/ jednak 3 warstwy byłyby najlepsze.

    OdpowiedzUsuń
  7. Piękny ten fiolet. I masz cudny odcień skóry, taka królewna śnieżka (choć wiem, że zdjęcie pewnie nie oddało w pełni pigmentacji skóry).

    OdpowiedzUsuń
  8. dziękuję Basiu :* w rzeczywistości aż tak biała nie jestem, wciąż walczę z resztkami wakacyjnej opalenizny

    OdpowiedzUsuń