Potwierdzam, kapryśna "grzybnia". Kolor przypomina odcień wyschniętego błota, brąz zgaszony beżem i szarością. W zależności od światła zmienia się jak kameleon.
Jedna warstwa zostawia smugi, druga daje dobre krycie choć na zdjęciach w ostrym świetle (słońce i flash) widać lekkie smugi.
Dla pełnego zadowolenia potrzebuję trzech warstw.
Po jednym dniu noszenia na lakierze widać rysy.
Dwie warstwy bez topu drugi dzień noszenia. Zdjęcia z flashem i w świetle naturalnym.
wtorek, 26 stycznia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
jeden z ciekawszych odcieni jednak jakoś nie mogę się do niego przekonać
OdpowiedzUsuńTeż mi się podoba ten kolor ale u innych ;) jakoś sama nie jestem do niego przekonana. Mimo to jest genialny, taki inny.
OdpowiedzUsuńJa mam i go uwielbiam, ale aż się dziwię, jak różnie każdy odbiera ten lakier. Ja widzę brąz pokryty spatynowaną szarością, ktoś inny dostrzega przebłyski zieleni. A MariaAntonina dopatruje się beżu. Określić precyzyjnie ten kolor jest niepodobieństwem, no chyba, że powiemy "taupe".
OdpowiedzUsuńJa też go uwielbiam :-) choć czekał zanim go użyłam po raz pierwszy.
OdpowiedzUsuńWydawało mi się że nie nadaje się na codzień, (a nosiłam chyba wszystkie kolory lakierów, przez kilka lat głównie czerń i jej odmiany) tymczasem po jednym dniu czułam się jak w zwykłym frenchu.