To lakier z zimowej kolekcji 2009.
Jest to straszny dziwak. Na pierwszy rzut oka miętowy, potem w pewnym oświetleniu wydaje się być bardziej morski niż zielony. Dwa pierwsze zdjęcia robione są przy oknie, w dobrym oświetleniu:
To zdjęcie robione w łazience, z użyciem flesza:
Na zdjęciach 2 warstwy lakieru + top-coat.
Co do nakładania, pierwsza warstwa zostawia spore smugi, ale druga wystarczy do uzyskania efektu absolutnego krycia. Nie widać nawet moich białych końcówek paznokci, a to już sukces. Lakier jest kremowy i absolutnie bezdrobinkowy.
niedziela, 24 stycznia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Świetna ta miętka ;) Ostatnio bardzo spodobały mi się takie pastelowe kolory ale zaopatrzę się w nie jak przyjdzie wiosna ;)
OdpowiedzUsuńaj jak mi się marzy miętowy lakierek.. szukałam tego koloru Venity ale nigdzie nie ma :(
OdpowiedzUsuńmoim skromnym zdaniem Venita właśnie wygląda nawet lepiej od tego Essie.
Miętusek :)
OdpowiedzUsuńNa mnie dziwnie by wyglądał, bo mi się lubia dłonie czerwienić.
Bardzo optymistycznie, wręcz wiosennie wyglądasz?
A tak szczerze, jesteś nim dalej tak zachwycona, jak oglądając swatche na necie?
mam fazę ostatnio na takie miętuski :)
OdpowiedzUsuńBasiu, szczerze, to go uwielbiam...
OdpowiedzUsuńO dziwo, zdjęcia wyszły mi wręcz wzorowo. W świetle dziennym ten ćwok robi się bardziej niebieski, a w nieco przyćmionym jest bardziej zielony. W buteleczce to taki seledyn.
Gdzie go znalazłaś? ;)
OdpowiedzUsuń