Ten kolor zawładnął mną zupełnie niespodziewane. Kupiłam go z myślą, że będzie to beżowy nudziak (tak wygląda w butelce). Tym czasem wieczorem, po powrocie do domu pomalowałam pazury i okazało się, że bardzo mocno wpada w szary. Byłam trochę zawiedziona, jednak następnego dnia, w świetle dziennym okazał się, że Sand Tropez ma w sobie więcej beżu i różu niż się spodziewałam. To taki kolor kameleon, raz wygląda tak a raz inaczej.
A więc jest to taki nudziak nie nudziak. Jest świeży i elegancki, ale nie mdły. Jest w chłodnej tonacji, ale nie kłóci się z moją ciepłą karnacją.
Aplikacja tradycyjnie jak w przypadku Essie z szerokim pędzelkiem, czyli idealnie łatwa. Na zdjęciu dwie warstwy i top.