Kolor z pierwszego zdjęcia to 03 - ciemny granat; z drugiego 06 - koralowa czerwień wpadająca czasami w pomidorową czerwień ;))
Aplikacja przyjemna chociaż długość wysychania jest nieco męcząca. Wszystkie moje matowe lakiery schną w mgnieniu oka a Deborah niesamowicie się ślimaczy, a druga warstwa to schnie wieczność *rolleyes* (co jest mocno uciążliwe, no bo topu się na maty nie kładzie jeśli mają pozostać matowe).
Plusem jest to, że lakier nie nabiera na dłoniach większego połysku niż ten posiadany satynowy. Trwałość nie powala - na drugi dzień zaczął się ścierać z opuszków, na trzeci był już całkiem do zmycia.
Ten drugi fajny :) Na zdjęciu wygląda właśnie na taką trochę pastelową czerwień przez ten satynowy efekt. Polujesz na miętuska? :)
OdpowiedzUsuńPoluję, po nocach mi się śni :D Mama TŻa obiecała, że poszuka mi go we Włoszech jak pojadą w przyszłym tygodniu :))
OdpowiedzUsuńZ tej serii był chyba jeszcze róż, który szalenie mi się podoba.
OdpowiedzUsuńA tak, taki. Taki jaśniutki róż :D Jutro ide po miętusa i ten różyk chyba też wezme, jest strasznie slodki :D
OdpowiedzUsuń