Kolejny baaaardzo udany lakier z kolekcji rosyjskiej.
Kreme de la Kremlin to zakurzony, brudny róż, z kapką beżu i delikatną nutką fioletu. Można powiedzieć, że idzie on trochę w stronę mauve (na MUA piszą, że to tearose, jednak, jak dla mnie, z tearose to on nic wspólnego nie ma ;)). Podobny do 5th Avenue China Glaze, jednak ChG jest jeszcze bardziej brudny (i też piękny *-*).
KdlK jest, jak to dzisiaj usłyszałam, kolorem bardzo wyrafinowanym ale jednocześnie niezobowiązującym. Na codzień, do pracy - idealny.
Jest to typowy krem, gładki i jednolity. Konsystencję ma rzadszą niż typowe OPI, można łatwo przesadzić z ilością lakieru; lubi też zabąbelkować, zwłaszcza druga warstwa.
Jedna warstwa na upartego wystarczy, u mnie jednak są dwie.
Pierwsze zdjęcie na zewnątrz, w cieniu; drugie w pomieszczeniu, przy oknie.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh3j90oBKE_QO9W6XO3XsELMUMVynn5hZXsqrR5vgIl004VQo60XJVt8hfeqx93YMVM2ijvURMqkmCMVzrsLaN9j2RUhLNn-6Evsfj-JNTbB7FvzXK2aJUj-3nJ45MCRI8zoCN4-7J2SSxX/s320/P5280536.JPG)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiHucXqQ0jmwHo5DZ0oDFrwjko_d9bslxY_LliAZKZPeYlcJC0ppRLcgxKBn5G_wrur68PqegxL2LkhIzyaR0FVmffV-yO2RiAv-WR29i8dhyO1PLdQCe4te2d9b2uiKLtwqDPp74pMocXy/s320/P5280530.JPG)